W pracowni...

hmmm...

Wydawać, by się mogło, że skoro sama istota tworzenia sprawia mi ogromną satysfakcję, robię to bez przerwy. Jednak jest to tylko złudzenie. Czasem przychodzą takie dni, w których dopada mnie srogie lenistwo lub po prostu niemoc. I wtedy nie robię nic. Tak jest i teraz... farby i pędzle pewno już gdzieś z pół roku leżą w kącie. Projekty szyciowe czekają, z jednej strony ciągnie mnie do nich niemiłosiernie. Z drugiej strony wciąż nie mogę się za nie zabrać.

Mam taką jedną ulubioną księgarnie, w prawdzie półki nie są zawalone książkami, ale jednak lubię ją często odwiedzać. Namacalnych powodów jest kilka, ale najbardziej lubię w niej promocje. No bo powiedzcie sami, czy to nie jest szaleństwo, że nowe, piękne i pachnące książki można kupić nawet za 4 zł! A ja książki kupować uwielbiam, każdorazowo sam fakt, że książka należy tylko do mnie sprawia mi przyjemność. Gdy więcej czasu spędzałam przed maszyną nie miałam już chwili na książki, teraz niewiele szyję, a więc czytam z przyjemnością!

Fragmenty mojej pracowni... i próba zatrzymania w czasie mojego synka. Niezbyt udana oczywiście, ciężko namówić takiego na chwile bezruchu ;-)